wtorek, października 02, 2007

eins zwei drei vier...

Kiedy bylem malym bloggerkiem... A nie, to bylo jeszcze przed Internetem. A wiec, kiedy bylem malym przyszlym bloggerkiem, mialem kolezanki i kolegow, ktorzy z rozbrajajaca dziecinna logika podzielali moje naiwne spojrzenie na swiat. Wszystko bylo wtedy proste, wynikalo jedno z drugiego w sposob oczywisty (dla nas wylacznie, oczywiscie), a wszelkie Rzeczy mialy swoja nienaruszalne Miejsce. Owe smiechu warte (bo na rozczulanie sie mnie juz nie stac) zasady odnosily sie rowniez do naszych wczesnych wyborow przyszlego zawodu. Jak to gowniarze. Michal chcial zostac strazakiem, Sebastian milicjantem (trochesmy sie z nigo nasmiewali...), Robert lekarzem, a Natalia stewardessa. (Do dzis staram sie jak najwiecej latac samolotami bo juz wtedy miala zadatki na fenomenalnie rewelacyjna figure, ze juz nie wspomne o najdluzszych nogach wsrod starszakow...). Ale zostawmy Natalie, akurat jej koncepcja nie byla jeszcze taka najgorsza. Troche lyso natomiast wygladaja dzis chlopaki, musze przyznac.

A juz przede wszystkim, gdyby zechcieli sprobowac zrealizowac swoje dzieciece marzenia o bohaterstwie w wybranych przez siebie zawodach tutaj, w Englandzie.

Garsc informacji wyfiszbinowanych z wiadomosci w ciagu ostatnich trzech, czterech tygodni zwyczajnie stawia siersc na grzbiecie na sztorc. Pierwszy byl strazak, ktorego z nieklamana radoscia pokazala niedawno telewizja sniadaniowa. Strazak, ktory, nota bene, zostal nominowany do nagrody przyznawanej za bohaterstwo. W gruncie rzeczy, trudno sie dziwic. Taplala sie kobita w rzece, nie wiedziala jak sie wykaraskac, dzielny strazak wskoczyl, uratowal. Watpliwosci nie ma zadnych. bylby czekal chwile dluzej, kobita by utonela. Dac mu piwa.
Ale nie, nie tak prosto. Okazuje sie, bowiem, ze sie strazakowi zachcialo ratowac zycie ludzkie wbrew przepisom. Uratowane zycie, uratowanym zyciem, ale przepisy rzecz swieta. Poszedl biedak na dywanik. Serio, serio. Malo go nie zawiesili.

Co do policji, z kolei, przeczytalem mala informacje w jednej z gazet raptem dwa dni temu. Otoz nowa dyrektywa tutejszej Komendy Glownej mowi, iz funkcjonariusze na sluzbie powinni powstrzymywac sie przed probami ratowania ludzkiego zycia, jesli nie maja zaliczonych odpowiednich kursow uprawniajacych ich do podjecia dzialan w okreslonych sytuacjach.
"Zwisa pan z parapetu na dwoch palcach? Coz, przykro mi, ale nie moge pana wciagnac, nie odbylem naleznego przeszkolenia. Ale mamy specjalna jednostke, z odpowiednimi certyfikatami stacjonujaca jedyne 30 mil stad, zaraz wykonam sluzbowy telefon, oni pana zdejma. Cierpliwosci..."
"To mowi pani, ze pani maz tonie? No dobrze, ale co ja mam z tym wspolnego? Nie widzi pani, ze jestem policjantem, a nie ratownikiem? A wlasnie, moze jest tu w okolicy jakas plywalnia, czy cos..."

I na koniec pan doktor. Znow telewizja sniadaniowa, choc pozniej tego samego dnia ow news pojawil sie rowniez w wiadomosciach ogolnokrajowych. A dotyczyl pewnego czlowieka, ktoremu szpital odmowil zoperowania biodra poniewaz pacjent jest... palaczem. Jak sie okazuje, nikogo nie obchodzi fakt, ze schorzenie z papierosami nie ma nic wspolnego. Dochtory powiedzialy wprost - facet ma rzucic palenie, albo niech sobie kuleje dalej. A to dopiero poczatek, bo okazuje sie, ze nie byl to przypadek odosobniony. Dziesiatki (a ich liczba rosnie z dnia na dzien) szpitali odmawia leczenia nie tylko palaczy, ale rowniez ludzi otylych (ciekawe, kiedy sie wezma za rudych...). Podobno, skoro sami sie do takiego stanu doprowadzili, to niech sie sami martwia i wroca, jak wyzdrowieja. Oczywiscie, jest to kompletna bzdura, angielska sluzba zdrowia zwyczajnie probuje oszczedzic gdzie sie da i to dosc desperacko jak widac, skoro pierwsi do odstrzalu maja isc pacjenci. Zabawne natomiast jest to, iz nie dalej jak kilka miesiecy temu bardzo powaznie rozpatrywano finansowanie z publicznych ubezpieczen zdrowotnych... lekcji tanca dla grubasow. No prosze, przewrotu zadnegosmy nie mieli, a tymczasem ten sam rzad, ktory jeszcze niedawno chcial sypnac groszem na potancowki dla tlusciochow (przypomnijmy, niemal polowa ludnosci w U.K. ma nadwage), dzis podjudza sluzbe zdrowia, by ta pozwolila im zwyczajnie zdychac pod drzwiami szpitali. Ze juz nie wspomne o zarzynaniu, z punktu widzenia kazdego rzadu, kury znoszacej zlote (nawet jesli lekko podwedzane) jaja, czyli palaczy. Paczka papierosow kosztuje tu srednio piec funtow, z czego wiekszosc, to, ma sie rozumiec, podatki i akcyzy.

A co tam, do piachu z nimi.

Oczywiscie, nawet nie probuje sugerowac, ze przytoczone przeze mnie przyklady sa jednakowe. W kazdym razie nie, kiedy myslimy o przyczynach. Jednak z drugiego konca kija wszystko to sprowadza sie do jednego - role pewnych grup spolecznych, ktore ustalily sie pokolenia temu i ktore od "zawsze" byly dla nas wszystkich absolutnie oczywiste nagle zaczynaja sie zmieniac. Oto ci, ktorzy do tej pory byli bezposrednio odpowiedzialni za niesienie pomocy i ratowanie ludzkiego zycia w chwilach zagrozenia w teraz musza sie rozliczac ze swej lojalnosci w pierwszej kolejnosci rece, ktora tak karmi, jak i dzierzy bat na niepokornych. Chlopaki z mojego przedszkola, wybrali nienajfortunniej. Cala nadzieja w tym, ze chociaz natalia serwuje kanapki, jak nalezy.
I to, co mnie w tej chwili ciekawi najbardziej, to fakt, czy zmiany te maja charakter lokalny i przejsciowy, czy moze ta epidemia totalnej glupoty grozi nam wszystkim.

Poki co, dziekuje Bogu, ze nie jestem rudy.

Brak komentarzy: