niedziela, sierpnia 17, 2008

you're (not) in the army yet...

Bida, panie, bida. Jak w tym sklepie, co to przed wojna stojaly beczki, a w nich, panie, byly sledzie. I kumu to przeszkadzalo? Co wiecej, kiedys bylo i o tyle lepiej, ze wiadomo bylo na kogo zwalic. Pytanie o to, kumu to, panie, przeszkadzalo mozna bylo rzucac w powietrze juz nawet i bez mrugania okiem, konfidencjonalnego szeptu, czy szturchania lokciem. Kazdy wiedzial, kumu. Nie to co dzis. Okazuje sie, ze jedna z cech naszych dziwnych czasow jest fakt, iz gdzie nie spojrzec, nie ma kogo winic. A przeciez jest za co, oj jest...

Sprawa nie jest swieza. Juz mialem nawet uznac, ze sie przedawnilo i puscic wolno w cholere, ale z niemalym zaskoczeniem napatoczylem sie na wzmianke w mediach polskich nie dalej jak dwa tygodnie temu. A chodzi o wojsko. Nie, nie o wprowadzenie armii zawodowej od przyszlego roku, choc do tego jeszcze wroce, chodzi o wojsko JKMosci. Bowiem brytyjskie, waleczne niczym lwieharty korpusy imperialne tez nie czuja sie najlepiej. Spada poparcie spoleczne, spada zainteresowanie, spada liczba ochotnikow, a o demoralizacji glosno sie nie mowi. Powiedzmy sobie szczerze, nie jest dobrze i to tak niedobrze jak chyba jeszcze nie bylo. Latwo powiedziec - spada poparcie spoleczne, ale dopiero na podstawie konkretnych przykladow widac jak bardzo. A doszlo juz do tego, ze kilka miesiecy temu w kilku jednostkach w roznych czesciach Englandu zolnierze bali sie wychodzic z koszar na przepustki, bo ludzie na ulicy rzucali w nich kamieniami. 

Oczywiscie, nie oszukujmy sie - nie matki z dziecmi, nie rencisci, nie wycieczki szkolne... Paru krewkich mlodziencow nie czyni jeszcze spoleczenstwa, ale... Ale faktem jest, ze trudno sobie wyobrazic, aby w normalnych warunkach ktokolwiek chcial atakowac mundurowych. I, jakkolwiek haniebne i glupie, nie byly to akty czysto huliganskie. Byly to oznaki zle rozumianego, ale jednak protestu przeciwko zaangazowaniu Wielkiej Brytanii w Iraku i Afganistanie. W tym tez niby nic nowego. Od samego poczatku Brytyjczycy byli rownie zachwyceni wysylaniem swoich zolnierzy, jak i ludzie w Polsce. Tylko ze Englanderzy musza wydawac wiecej na trumny. Jednak co innego zla passa w prassie, co innego podgryzanie rzadu przez opozycje, a zupelnie co innego skanalizowana nienawisc wymierzona w bogu ducha winnych szwejkow na ulicy. Nie oszukujmy sie, bezposrednio, to nawet najwyzsze dowodztwo armii nie jest winne udzialu w interwencji. Generalowie moga doradzac i odradzac, ale przeciez na wlasna reke wojsk nigdzie nie wysylaja, wszystkie decyzje podejmuje premier i rzad, a wojsko... no coz, wykonuje tylko rozkazy. Oczywiscie, mechanizm jest troche podobny do rzucania kamieniami w tlumiacych demonstracje policjantow. Oto fizyczne ramie wladzy, urabac nie urabiemy, ale co sie nakasamy, to nasze. I o ile starcia wszelkiej masci protestantow z policja wydaja sie byc wpisane na stale w paradygmat demokratycznych rzadow wielu panstw nowozytnego swiata, o tyle ataki na szarych, anonimowych przedstawicieli sil zbrojnych to rzadkosc. A juz zwlaszcza w kraju, w ktorym szacunek do munduru byl do tej pory elementem tozsamosci narodowej. W koncu, jak wiekszosc Englanderow jest swiecie przekonana, to ich armia wygrala wojne z Hitlerem. No wlasnie, ale czasy sie zmienily, a winnych, jak juz mowilem, znalezc jakos nie idzie.

Na szczescie, dzielny brytyjski rzad przynajmniej znalazl rozwiazanie. Rozwiazanie, ktore wprawdzie dalekie jest jeszcze od wprowadzenia w zycie, ale przynajmniej na papierze wydaje sie byc pomyslem ze wszech miar idealnym. Oto pojawila sie propozycja, aby otworzyc drzwi koszar klopotliwej ludnosci naplywowej z Europy Centralnej, czyli nam. Polakom, Litwinom, Lotyszom, Czechom, Slowakom. Niech sie wreszcie na cos przydadza. Juz nie wystarczy, ze urabiamy sobie rece po lokcie po to, by miliony angielskich bezrobotnych z wyboru mogly dalej siedziec na dupie caly dzien i zyc na zasilkach wygodniej, niz ci co zapieprzaja za minimalna stawke godzinowa. Juz nie wystarczy, ze zapelnilismy masowo miejsca pracy w najmniej popularnych sektorach, ktore cierpialy na brak pracownikow, bo ludnosc autochtoniczna czula sie stworzona do dalece szlachetniejszych celow (jak nasaczanie sie tanim jablecznikiem od switu do zmierzchu). Juz nie wystarczy wystawianie slowianskiej dupy do bicia. Czas zaczac nadstawiac karku.

Zeby uniknac niejasnosci... W pelni rozumiem stanowisko brytyjskiego rzadu i nie moge temu pomyslowi odmowic blyskotliwosci. Raz, ze 'emigranci ze wschodu' w szeregach armii brytyjskiej mogliby zawrzec geby przynajmniej czesci tym, ktorzy nas tu tak bardzo nie chca od samego poczatku. Dwa, ze mogloby to zapewnic doplyw swiezej krwi, ktorej brytyjskiej armii tak strasznie brakuje (skala problemu w liczbach bezwzglednych moze tu byc nawet wieksza, niz w przypadku prognozy dla polskiej armii na przyszly rok), a trzy... no coz, nawet jesli znow poleca gdzies jakies kamienie, to przeciez jak trafia w Polaka, czy Litwina, zawsze to bedzie bolalo mniej. A i prasa sie nie bedzie nad tym tak rozwodzic.

Oczywiscie, pozostaje jeszcze druga strona medalu, czyli nasz punkt widzenia. Sam osobiscie nie jestem w stanie przewidziec, jak sie sprawy potocza. Tak zupelnie szczerze, to propozycja moze sie okazac bardzo atrakcyjna dla wielu, szczegolnie tych najmarniej zarabiajacych. Owszem, brytyjscy zolnierze protestuja glosno i namietnie twierdzac, ze zarabiaja haniebnie malo (podobno miesiecznie sredni zold wynosi mniej, niz pensja straznika ruchu drogowego - goscia, ktory wlepia mandaty za zle parkowanie), niemniej glosno mowia jedynie o gotowce, ktora miesiecznie wplywa na konto. Tak sie sklada, ze mam znajomego wojaka. Chlopak kolo trzydziestki, stacjonowal w Niemczech, niedlugo przenosza go z powrotem do Englandu. Dwa lata temu spedzil w domu pol roku na zwolnieniu lekarskim uskarzajac sie na bol reki. Kontuzji nabawil sie grajac w pilke w koszarach, nic groznego, ale kto by przepuscil taka okazje... Pol roku na urlopie u mamy, caly czas dostajac 100% wynagrodzenia. Do tego dochodzi mieszkanie (z zona i dzieckiem mieszka w cywilnym mieszkaniu, za wynajecie ktorego placi armia), czesciowo wyzywienie i ubranie. A odkad po historii z reka zdolal sobie zalatwic przekwalifikowanie z czolgisty na kwatermistrza, oplywa w dostatki z pokatnego handlu. Zaprawde, powiadam Wam, a nie jest to przypadek odosobniony. A, i zapomnialbym o najlepszym. Chlopak ma 30 lat, do emerytury zostalo mu 5. Tak, piec. A wiec, czy jest to propozycja atrakcyjna? No coz, materialnie - ze wszech miar tak. Pietnascie lat sluzby do (wcale przyzwiotej) emerytury, no trudno sie bedzie oprzec. Tylko co z ta druga strona medalu?

Po pierwsze, tutejsze spoleczenstwo w dalszym ciagu nie przyzwyczailo sie jeszcze do naszej obecnosci. W odroznieniu od Indusow i Pakistanczykow, nie mielismy jeszcze tyle czasu, by wrosnac, by byc traktowani na tych samych zasadach jak inne mniejszosci. Jako masa wciaz jestesmy postrzegani jako przybysze, niemalze najezdzcy, ci obcy. Nikt nie zagwarantuje, ze przywdzianie brytyjskich mundurow nie obroci sie zarowno przeciwko nam, jak i nie wplynie jeszcze gorzej na wizerunek owego munduru. Daily Mail, Sun i Mirror nie przepuszcza takiej okazji do podsycania ksenofobii. Bo przeciez cudzoziemcy w armii to jawny znak inwazji... A po drugie... no coz, nie jestem w stanie wypowiadac sie za innych, ale osobiscie wydaje mi sie, ze moze juz dosc tego calego za wolnosc wasza i nasza. Byly w historii takie momenty, kiedy mozna sie bylo chociaz ludzic, ze to faktycznie cos znaczy. Tym razem, osobiscie nie widze nic, co w jakikolwiek sposob maskowaloby czysty cynizm i wyrachowanie brytyjskiego rzadu. Bo rzad, ktory w szescdziesiat lat po wojnie w dalszym ciagu nie jest sklonny publicznie przyznac sie ile nam zawdziecza, z cala pewnoscia nie otwiera dla nas swych ramion z dobroci serca. Moze choc tym razem, niechby i po raz pierwszy w historii, skoro siedza w gownie po uszy i daja wyrazne sygnaly, ze sa sklonni prosic nas o pomoc, zamiast z patriotycznymi okrzykami na ustach rzucac sie na Afganow i Irakijczykow z Union Jack powiewajacym nad glowa, powinnismy spytac: A co my z tego bedziemy miec? Moze czas nauczyc sie rozpoznawac sytuacje, w ktorych to my mozemy zaczac dyktowac warunki i negocjowac dopoty, dopoki nasze potrzeby i zadania nie zostana zaspokojone. Moze... Oczywiscie przyklady kontraktu na F16 oraz negocjacji w sprawie tarczy antyrakietowej z USA nie napawaja nadmiernym optymizmem, ale kto wie? Zawsze przeciez musi byc ten pierwszy raz...